Rozdział 7: Burza w szkole.
„Mgiełka w szkole”
Rozdział 7: Burza w szkole.
Noc szybko zapadła nad szkołą, a ciemne chmury zgrzytały na niebie, zwiastując burzę. Wiatr drżał starymi oknami biblioteki, a wichura przedzierała się szczelinami po szkole. Coś wisi w powietrzu – powiedziała Mgiełka czując niepokój, ale nie potrafiła zrozumieć co. Nawet wiatr, po ostatnich zawirowaniach, był niespokojny. Co się wydarzy?
„Coś się zbliża” – Mgiełka wyszeptała, wpatrując się w drzwi biblioteki. „Czuję to w powietrzu, jakby tajemnica tańczyła tuż obok”.
Wiatr tańczył wokół niej, jakby chciał utulić przyjaciółkę. Ale sam też był napięty. Nagle niebo rozdarł błysk pioruna, a grzmot wstrząsnął szkołą. Biblioteka zadrżała, a książki drgnęły na półkach.
„Burza!” – zawołał Wiatr, gdy błysk rozdarł mrok biblioteki. „Gdzie schować się przed gniewem nieba? Musimy znaleźć bezpieczne schronienie!”
Mgiełka poczuła dreszcz strachu, aż jej futerko zjeżyło się na grzbiecie. Burza w szkole? To nie żarty! Stare kąty, które kiedyś były przytulne, teraz czaiły się w mroku. Kto wie, co tam się skrywa?
Wraz z Wiatrem natychmiast wybiegli z biblioteki, w poszukiwaniu schronienia. Gdzie schować się przed burzą? Musieli znaleźć bezpieczne, stabilne miejsce. Korytarze tonęły w mroku, a deszcz bębnił jak szalony o dach.
Mgiełka nagle ożyła wspomnieniem starej, opuszczonej sali, gdzie natknęła się na pianino i żółwia. Idealne schronienie! Grube mury ochronią ich przed burzą. Bez chwili wahania ruszyli tam.
Gdy w końcu przybyli, drzwi były lekko uchylone, a wnętrze rozświetlały jedynie sporadyczne błyski piorunów. Mgiełka i Wiatr wpadli do środka, zamykając za sobą drzwi. Czy to miejsce ich ochroni?
Wewnątrz panowała gęsta, duszna atmosfera, tylko deszcz stukał w okna, a grzmoty daleko strzelały. Mgiełka usadowiła się przy starym pianinie, które niegdyś tętniło radością. Teraz było azylem przed burzą. W mrocznej sali, mimo wnikliwego przeszukiwania, żółwia jak na lekarstwo. Gdzie on się skrył?
Wiatr zasiadł na klawiszu fortepianu, wydobywając cichy, drżący dźwięk, jak echo minionej epoki. Mgiełka poczuła ulgę, mając przy sobie coś znajomego, co przywracało wspomnienia spokojniejszych dni.
„Jesteśmy w bezpiecznym miejscu!” – zawołała Mgiełka, próbując ukoić swoje serce i Wiatra. „To miejsce otuli nas jak ciepły koc”.
Burza za oknem szalała jak niesforny tancerz. Wiatr wył przez szczeliny, a grzmoty ryczały jak dzikie bestie. Mgiełka czuła, że muszą być gotowi na wszystko. Nagle usłyszała dźwięk – coś ciężkiego sunęło po podłodze w korytarzu. Co to mogło być?
„Co to było?” – spytała, wlepiając wzrok w Wiatra. On, równie zaniepokojony, zerknął w stronę drzwi. Co mogło tam czekać?
Z wahaniem zbliżyła się do drzwi i delikatnie je otworzyła. Korytarz tonął w mroku, ale błyski piorunów oświetlały coś, co ruszało się z oddali. Może to zabawka? Nie, to brzmiało inaczej. To było cięższe.
„Może warto to odkryć?” – zapytał Wiatr, jego głos drżał od wątpliwości. Co, jeśli skrywa się tam coś niezwykłego?
Mgiełka skinęła głową, czując, że muszą odkryć tajemnicę. Wyruszyli ku dźwiękowi, stąpając cicho jak koty na polowaniu. Zbliżając się, dostrzegli, że stare okno w korytarzu uległo kaprysom wiatru. Ciężka skrzynia, jakby złośliwa, przesunęła się, blokując drogę na wolność. Co dalej?
– Musimy zamknąć to okno, zanim zrobi się jeszcze gorzej – zawołała Mgiełka, czując, jak zimny wiatr tańczy na jej futerku. Co za zimny wicher!
Wiatr wzbił się w górę i z pomocą Mgiełki udało im się zamknąć okno. Teraz jednak stawiali czoła przesuniętej skrzyni. Mgiełka próbowała ją przetoczyć, ale była jak z ołowiu. Nagle, jak z kapelusza czarodzieja, pojawił się stary żółw. Przywitał się z Mgiełką, a ona przedstawiła go jej przyjacielowi Wiatrowi. Razem, w trójkę, podjęli wyzwanie. Po kilku nieudanych próbach, zjednoczyli siły i w końcu przesunęli skrzynię na swoje miejsce. Korytarz znów stał się swobodnym przejściem.
Gdy wrócili do sali, cała trójka była zmęczona, ale w sercach tliła się radość z pokonania wyzwania. Na zewnątrz burza cichła, grzmoty stawały się rzadkością. Mgiełka i Wiatr usiedli obok żółwia, czując, że razem przeszli przez prawdziwe piekło.
– Jak dobrze, że jesteśmy tu razem! – Mgiełka rzekła, opierając się o przytulne drewno pianina – Co bym poczęła bez was, Wiatrze, Żółwiu? Bez was byłabym zagubiona.
Wiatr ledwo się uśmiechnął, siadając obok niej. Żółw mruczał, łącząc powagę z nutką radości – Czyż to nie piękne, gdy wspólne chwile stają się magiczne?
„Oczywiście! Razem przetrwamy każdą burzę, prawda? Nasza siła jest jak stal, gotowa na wszystko!” – odpowiedziała.
W końcu burza ucichła, a szkoła znów otuliła się spokojem. Mgiełka Żółw i Wiatr zdali sobie sprawę, że ta noc zbliżyła ich jak nigdy wcześniej i pokazała, że razem są w stanie pokonać każde przeciwności.
Czyż nie jest to piękne?
Ostatecznie, po ciężkim dniu, cała trójka zasnęła, zadowolona, że przetrwali burzę i z myślą, że jutro przyniesie nowe, spokojniejsze przygody.