Godzina 2 Rozeznanie w terenie.
„Futrzaki Rozrabiaki”
Godzina 2: Rozeznanie w terenie
Po chwili spędzonej w zimnej, wilgotnej piwnicy sierocińca, Futrzaki Rozrabiaki poczuły narastający niepokój. Świat ludzi był inny niż ich własny – mroczny, cichy i przesycony niewypowiedzianym smutkiem, który zdawał się przenikać powietrze.
Fikuś, zwykle pewny siebie lider, spojrzał na swoich przyjaciół z troską. „Musimy najpierw zrozumieć to miejsce, zanim cokolwiek zrobimy” – powiedział cicho, choć w jego oczach błyszczała determinacja. Wiedział, że odpowiedzialność za grupę spoczywa na jego barkach.
Kuleczka, próbując rozładować napięcie, potknęła się o stertę starych zabawek. „Och, zobaczcie!” – zawołała, podnosząc z podłogi zapomnianego misia z jednym okiem. Jej uśmiech był zaraźliwy, ale tym razem nawet Chichotek nie odpowiedział śmiechem. Atmosfera była zbyt przytłaczająca.
Złotek odkrył starą szafę z uchylonymi drzwiami. W środku wisiały podarte ubrania, a na półce leżały pożółkłe zdjęcia. Przyjrzał się jednemu z nich – grupa dzieci stojących przed budynkiem, uśmiechających się nieśmiało do obiektywu. „Wygląda na to, że to miejsce kiedyś tętniło życiem” – z szepnął z nostalgią.
Psotka, unosząc się lekko nad podłogą, spoglądała przez brudne okno na ciemne niebo. „Czuję, jak nasze moce słabną” – powiedziała z niepokojem. „Ale może to nie moce są tu najważniejsze”.
Nagle z góry dobiegł ich cichy szloch. Futrzaki zamarły, wymieniając spojrzenia. „To dziecko!” – zorientował się Fikuś. „Nie możemy go tak zostawić”.Bez wahania ruszyli w kierunku schodów prowadzących na wyższe piętra. Korytarze były długie i pełne cieni, a każdy krok odbijał się echem. Serce Kuleczki biło szybciej, ale trzymała się dzielnie, wiedząc, że razem mogą wszystko.
Dotarli do drzwi lekko uchylonych. W środku, na skrzypiącym łóżku, siedział mały chłopiec. Łzy spływały po jego policzkach, a w rękach ściskał zniszczoną książeczkę. „Hej” – odezwał się delikatnie Chichotek, siadając obok niego. „Dlaczego płaczesz?”
Chłopiec podniósł wzrok, zdziwiony obecnością nieznajomych. „Nikogo nie mam. Wszyscy mnie zostawili” – wyszeptał drżącym głosem.
Futrzaki spojrzały na siebie ze zrozumieniem. Teraz wiedziały, dlaczego to miejsce jest takie smutne. „Jesteśmy tu dla ciebie” – powiedziała Psotka, kładąc mu rękę na ramieniu. „Nie jesteś sam”.
Przez chwilę pokój wypełniła cisza, ale była to cisza pełna ciepła i otuchy. Chłopiec uśmiechnął się nieśmiało. „Naprawdę zostaniecie?””Tak długo, jak będziesz nas potrzebował” – odpowiedział Fikuś z uśmiechem.
Futrzaki wiedziały, że choć ich moce są słabsze, to ich największą siłą jest przyjaźń i empatia. Postanowili, że zrobią wszystko, by przywrócić radość w sercu chłopca i sprawić, by sierociniec znów stał się miejscem pełnym śmiechu i miłości.