Rozdział 7: Powrót do Wierzbnika.
„Szczurek Wąchacz Na Tropie: Gdzie Jest Pola?”
Rozdział 7: Powrót do Wierzbnika.
Szczurek Wąchacz, po emocjonującej nocy w pałacu, obudził się w jednym z wagonów pociągu zmierzającego do Wierzbnika. Leżąc zwinięty w kłębek w ciemnym kącie wagonu, Wąchacz czuł mieszankę zmęczenia i nadziei. Myśli o Poli wypełniały jego umysł, a serce biło szybciej na myśl, że może być coraz bliżej jej odnalezienia. 'Czy ona też o mnie myśli? Czy jest bezpieczna?’ – zastanawiał się, leżąc z zamkniętymi powiekami. Uchylił lekko swoje zaspane oczka i zobaczył przez okno, że pociąg znajduje się na stacji Wierzbnik Wschodni. Rozbudził się momentalnie i w ostatniej chwili wyskoczył z wagonu, tuż przed zamknięciem drzwi. Jego intuicja kazała mu udać się w górę, w stronę pobliskiego wzgórza, gdzie stał kościół Świętej Trójcy.
Wąchacz, kierując się w stronę kościoła, przemierzał brukowane uliczki Wierzbnika. Ulice były wąskie, wyłożone dużymi, szarymi kamieniami, a po bokach stały kolorowe, drewniane domy z okiennicami malowanymi na niebiesko i zielono. Ludzie przechodzili w pośpiechu, ubrani w wełniane odzienie, kapelusze i chusty chroniące przed porannym chłodem. Wozy konne, zaprzężone w mocne konie, pełne były towarów – ziarna, drewna, a także tkanin, które wieźli na miejscowy targ.
Gdy dotarł na wzgórze, ujrzał majestatyczną budowlę kościoła Świętej Trójcy, zbudowaną z piaskowca. Była to najstarsza świątynia w okolicy, której budowa trwała siedem lat, staraniem opata benedyktynów, Hieronima Jaksy Komornickiego. Kościół początkowo miał jedną nawę i półkoliste prezbiterium z małą zakrystią po północnej stronie. Wąchacz wiedział, że musi go zwiedzić, licząc na znalezienie kolejnych wskazówek dotyczących Poli. Stojąc przed majestatycznym kościołem Świętej Trójcy, Wąchacz czuł się maleńki, ale jednocześnie pełen determinacji. 'To miejsce musi kryć jakieś wskazówki,’ pomyślał, wdychając zapach starego drewna i kadzidła. Z każdym krokiem w głąb świątyni, jego serce biło coraz mocniej, jakby miało wyczuć obecność Poli.
Kościół był imponujący. Drewniana konstrukcja wnętrza kontrastowała z kamienną elewacją. Ściany ozdobione były freskami przedstawiającymi sceny biblijne, a witraże w oknach mieniły się kolorami, gdy promienie słońca przechodziły przez nie, tworząc na podłodze kolorową mozaikę światła. W nawach bocznych, widniały kaplice z pięknymi, ręcznie malowanymi ikonami. Wysokie sklepienia kościoła, zdobione rozetami i medalionami, przyciągały wzrok każdej osoby wchodzącej do środka.
Na środku kościoła stał imponujący ołtarz, zdobiony złoconymi rzeźbami i malowidłami przedstawiającymi świętych. Wąchacz przemieszczał się cicho między ławkami, z fascynacją oglądając detale architektury. Nagle, jego wzrok przyciągnął delikatny błysk – to był kolejny fragment wstążki Poli, leżący w pobliżu jednego z obrazów przedstawiających Trójcę Świętą. Gdy znalazł fragment wstążki, poczuł nagły przypływ emocji. 'Pola tu była!’ – myśl ta rozświetliła jego umysł, a łzy radości zaszkliły mu oczy. Wiedział, że jest na właściwej drodze. 'Nie poddam się, dopóki jej nie odnajdę,’ obiecał sobie, ściskając w łapce cenny kawałek materiału. Serce Wąchacza zabiło jeszcze szybciej – wiedział, że jest coraz bliżej odnalezienia przyjaciółki.
Szczurek kontynuował swoją eksplorację, zauważając zakrystię, gdzie znajdowały się cenne kielichy i naczynia liturgiczne, pieczołowicie przechowywane w drewnianych szafkach. W zakrystii, gdzie panowała cisza przerywana tylko szelestem starych ksiąg, Wąchacz poczuł ciężar historii. 'Ileż tajemnic kryje to miejsce?’ – zastanawiał się, oglądając starożytne kielichy i naczynia liturgiczne. Poczuł, że jest częścią czegoś większego, że jego misja jest ważna nie tylko dla niego, ale i dla całej społeczności Wierzbnika. Z każdym krokiem coraz bardziej doceniał piękno i spokój tego miejsca. Jednak spokój ten został nagle zakłócony przez dźwięk kroków zbliżających się do zakrystii. Wąchacz cicho podszedł bliżej i zauważył wysokiego, ubranego na czarno człowieka, który zdawał się pilnować ten teren. Szybko schował się za filarem i pomyślał „Muszę być ostrożny”, obserwując jego ruchy.
Ksiądz był szczupły, z błyszczącymi, wzbudzającymi zaufanie brązowymi oczami i dość krótko przystrzyżonymi włosami. Wydawał się być strażnikiem. świątyni, dbającym o to, by nieproszeni goście nie zakłócali spokoju tego miejsca.
„Jego obecność sprawia, że to miejsce jest bezpieczne” – pomyślał. Wąchacz wiedział, że musi być ostrożny, jeśli chce uniknąć jego uwagi. Powoli i cicho przemykał między ławkami, starając się nie robić hałasu. W końcu dotarł do małej kaplicy, która była cicha i pusta. Usiadł na chwilę, oddychając głęboko i próbując uspokoić swoje bijące serce.
Widok z okien kościoła rozciągał się na cały Wierzbnik. Szczurek podziwiał malowniczy krajobraz – zielone wzgórza, drewniane domy z czerwonymi dachami i brukowane ulice, po których przechadzali się ludzie. Miejscowy rynek tętnił życiem, a dźwięki targu dochodziły nawet do wnętrza świątyni.
Podczas zwiedzania Wąchacz spotkał kilku parafian. Byli to ludzie, ubrani w skromne, ale eleganckie ubrania. Kobiety miały na sobie długie suknie i koronkowe chusty, a mężczyźni nosili kapelusze i długie płaszcze. Uśmiechali się serdecznie do siebie, wymieniając ciepłe słowa i gesty. Ich obecność dodawała kościołowi jeszcze więcej uroku i ciepła.
Gdy zbliżał się wieczór, Wąchacz poczuł, że czas wracać do domu. Wychodząc z kościoła, zatrzymał się jeszcze na chwilę na schodach, spoglądając na zachód słońca, który malował niebo w odcieniach pomarańczu i różu. Wiedział, że jego przygoda jeszcze się nie skończyła. Fragment wstążki znaleziony w kościele był dowodem na to, że jest na właściwej drodze.
Szczurek udał się z powrotem do domu Poli. Gdy dotarł na miejsce zobaczył, że dom nadal jest pusty, a w środku ciemno i chłodno. Wąchacz prześlizgnął się do jednego z pomieszczeń i zajął wygodne miejsce przy oknie pozwalając myślom odpłynąć swobodnie. „Każdy krok przybliża mnie do celu” – myślał” Był zmęczony, ale pełen nadziei i determinacji. Gdy noc zapadła, patrzył na mieniące się ulice od świateł lamp olejowych i karbidowych, które rozgromiały mrok, odsłaniając piękny krajobraz Wierzbnikowego rynku. „Wkrótce cię odnajdę, Pola” – obiecał sobie, powoli odpływając w objęcia Morfeusza.
Zasnął, kołysany delikatnym ruchem wiatru, przeciskającym się przez nieszczelne okna, marząc o tym, jak wita zaginioną Polę. Jego serce wypełniała pewność, że każdy krok przybliża go do przyjaciółki, a przygody, które przeżywał, były tylko kolejnymi etapami tej fascynującej podróży.
Kiedy obudził się ponownie, pierwsze promienie słońca oświetlały i nagrzewały jego uroczy, ciągle ruszający się nosek. Wąchacz wyszedł z domu, gotowy na kolejne wyzwania i pełen nadziei na odnalezienie Poli. Jego podróż trwała nadal, a on wiedział, że z każdym dniem jest coraz bliżej celu.