Ułatwienia dostępu


„Szczurek Wąchacz i Zaginiony Skarb Wierzbnika”.


Rozdział 9: Odkrycie z Mapy

Rozdział 9: Odkrycie z Mapy

Poranek Wierzbnika był cichy i spokojny. Promienie wschodzącego słońca delikatnie oświetlały pokój Poli, wpadając przez koronkowe firanki, tworząc na ścianach i podłodze ciepłe, złote wzory. Zwierzęta – Wąchacz, Afik i Tusia – jeszcze spały, zmęczone po wczorajszym dniu pełnym przygód. Pola, cichutko wstając z łóżka, starała się ich nie budzić. Na stoliku obok łóżka leżały zebrane wskazówki, sześć kartek z tajemniczymi symbolami.

Pola, zaintrygowana, położyła kartki jedna na drugiej i podniosła je w stronę wschodzącego słońca. Promienie przechodzące przez papier ujawniły skomplikowaną mapę pełną zakrętów i ścieżek, prowadzącą do pięciu punktów: szkoły, kościoła, ratusza, targowiska i huty. Po hucie ślad się urywał, nie wskazując jasno celu podróży.

„Musimy przejść tę trasę” – pomyślała Pola. „Może w ten sposób odkryjemy, dokąd prowadzi”.

Gdy zwierzaki się obudziły, Pola pokazała im swoje odkrycie. Wąchacz, Afik i Tusia, jeszcze zaspani, spojrzeli na mapę z zaciekawieniem. Pola wyjaśniła im, co zamierza zrobić, a jej przyjaciele z entuzjazmem zgodzili się na kolejną wyprawę. Wąchacz kiwał głową, Tusia machała ogonkiem, a Afik skakał w miejscu, nie mogąc powstrzymać ekscytacji.

Po szybkim śniadaniu przygotowanym przez babcię Poli, cała ekipa wyruszyła na trasę wyznaczoną przez mapę. Wszyscy byli pełni energii i zapału, gotowi na kolejne przygody.

Droga prowadziła ich najpierw do szkoły. Budynek szkoły był stary, zbudowany z jasnego kamienia, otoczony kolorowymi kwiatami. Pola wspominała, jak to miejsce wyglądało kilka lat wcześniej. Ciepły zapach kredy i drewna unosił się w powietrzu, przypominając jej beztroskie dni spędzone na nauce i zabawie. Wąchacz, Afik i Tusia biegali wokół, ciesząc się ciepłem poranka.

Następnie skierowali się do kościoła. Kościół Świętej Trójcy, zbudowany z piaskowca, majestatycznie wznosił się nad miastem. Wewnątrz panował półmrok, a powietrze było przesycone zapachem kadzidła. Witraże mieniły się kolorami, tworząc na podłodze kolorową mozaikę światła. Drewniane ławki i wysokie sklepienia dodawały miejscu wyjątkowego uroku. Pola zamyśliła się na chwilę, podziwiając piękno świątyni.

Kolejnym punktem był ratusz. Imponujący budynek z czerwonej cegły z białymi kolumnami. Wewnątrz ratusza panowała cisza, a na ścianach wisiały portrety dawnych burmistrzów. Pola przypomniała sobie, jak wcześniej znaleźli tu jedną z wskazówek. Zwierzęta biegały po korytarzach, podziwiając wysokie sufity i eleganckie wykończenia.

Dalej ruszyli na targowisko. Było pełne życia i kolorów, z różnorodnymi straganami oferującymi owoce, warzywa, tkaniny i rękodzieło. Zapachy świeżych produktów mieszały się z aromatami przypraw i kwiatów. Wąchacz, Afik i Tosia z fascynacją przyglądali się straganom, a Pola nie mogła oprzeć się kupieniu kilku świeżych jabłek i lizaka. Dźwięki targowiska – śmiechy, rozmowy i nawoływania handlarzy – wypełniały powietrze, tworząc niesamowitą atmosferę.

Ostatnim punktem na mapie była huta. Była to ogromna konstrukcja z czerwonej cegły, pełna maszyn i urządzeń. Dym unosił się nad budynkami, a dźwięki pracujących maszyn wypełniały powietrze. Pola i jej przyjaciele stali przed hutą, próbując zrozumieć, co dalej.

W pewnym momencie Tusia, skacząc po gałęziach, upuściła klucz, który znaleźli wcześniej. Klucz upadł na ziemię, a Pola zauważyła, że pasuje on do jednego z symboli na mapie. Podniosła klucz i położyła go na symbolu huty – wskazał on na kamień na rynku, który odwiedzili wcześniej.

„To musi być nasz cel” – powiedziała Pola z ekscytacją. „Musimy tam wrócić i sprawdzić, co kryje się pod kamieniem”.

Tuż przed zachodem słońca dotarli do rynku. Kamień, który już wcześniej zwrócił ich uwagę, miał cztery dziury, które teraz wydały się Poli bardziej znaczące. Zrozumiała, że te dziury służą do podniesienia głazu. Czuła, że są blisko odkrycia tajemnicy.

Zmęczeni, ale pełni nadziei, wrócili do domu. Pola opowiedziała tacie o ich odkryciach i pokazała klucz. Tata Poli, zaintrygowany, obiecał, że następnego dnia pomoże jej odkryć tajemnicę kamienia.

Wieczorem, po smacznej kolacji przygotowanej przez babcię, wszyscy udali się do łóżek. Wąchacz i Afik zasnęli w swoich kołysance-hamaku, a Tusia w swojej dziupli. Blask księżyca oświetlał pokój, wypełniając go spokojem i ciepłem. Myśli o jutrzejszym dniu i nadchodzącej przygodzie wypełniały ich sny.