„Ćma – mała tancerka nocy”
Ćma – mała tancerka nocy
Czasem najmniejsze stworzenia uczą nas najwięcej…
Mała ćma, niesłyszana, niepozorna, każdej nocy tańczy swój taniec w świetle lampy.
Nie dla poklasku. Nie dla nagrody.
Ale z potrzeby serca.
Bo nie trzeba błyszczeć jak gwiazdy, by być pięknym.
Nie trzeba mieć planu, by iść za światłem.
Nie trzeba mówić, by czuć.
Wiersz o ćmie to opowieść o delikatności, cierpliwości i cudzie codzienności.
To przypomnienie, że każdy z nas ma swój moment. W cieniu tulipana, przy lampie, na liściu. Gdziekolwiek czujesz się sobą. Zasłuchaj się w ciszy.
Zatańcz, nawet jeśli nikt nie patrzy.
I pamiętaj, światło zawsze wraca.
Dla wszystkich czułych serc.
Przemek
Ćma
W ogrodzie tańczy, tak cicho, tak lekko,
między kwiatkami, a i nad konewką.
Tulipan zapachem ją miło zaprasza,
a świerszcz śpiewa, że noc taka nasza.
Frunie przez liście, krąży wśród róż,
nie spieszy się, ma całą noc już.
Księżyc jej świeci, z góry, z czułością,
a ćma wciąż krąży, w swym tańcu z prędkością.
Pod dom podlatuje, pod lampę i firanki,
gdzie światło kusi ją jak sny, a w nich bajki.
Krąży uparcie, w świetle wiruje,
dotknąć go pragnie, z nadzieją, tak czule.
Lecz gdy świt wstaje, a rosa już błyszczy,
gdy dzień się budzi i wiatr znów świszczy.
Ćma znów się chowa, w cieniu drzewa,
zamyka skrzydła, świerszcz też nie śpiewa.
Śpi cichutko do zmierzchu pory,
by wieczór znów malował wzory.
Na niebie, na liściach, przy lamp ciepłym błysku,
ćma znów zatańczy w powietrznym zjawisku.
P.S. Ciekawe, czy mój wiersz spodobałby się Konstantemu Ildefonsowi Gałczyńskiemu, który w swoim poemacie „Pieśń o czerwcowej nocy” pisał:
„Noc tańczy
Nawet ćmy zadrzemały przy lampie
i świerszcz zamilkł, i ogród zamilkł”.