„Jeż Tuptuś z Jeżowni”
Jeż Tuptuś z Jeżowni
Dziś dzielę się z Wami czymś wyjątkowym.
Wierszem, który… przyszedł sam. Cicho.
Jak Tuptuś – mały jeżyk, który nocą wychodzi spod liści i wędruje przez ogród, gdzie nawet cisza potrafi opowiadać historie.
Napisałem go z serca. Z miejsca, które zna zapach mięty, ślady pod jabłonią, ciepło szklarni nocą i to uczucie, gdy wraca się do swojego liściastego kąta.
To nie tylko wiersz.
To opowieść o tym, że nawet najmniejsze życie ma sens. Ma przygodę. Ma ciszę. Ma siebie.
Bo dobro nie musi krzyczeć.
Czasem wystarczy je po prostu… poczuć.
Pod liściem. W uśmiechu. W bratku, który się uśmiecha.
Dziękuję wszystkim, którzy wspierają to, co robię.
Którzy czytają, słuchają, wierzą i są.
Dla Was i dla wszystkich wrażliwych dusz powstał „Jeż Tuptuś z Jeżowni.”
Z miłością i wdzięcznością,
Przemek
Jeż Tuptuś z Jeżowni
W cichym ogrodzie, gdzie jabłonki śpią,
przy domu, co ludzie Jeżownią go zwą,
z liści wychodzi, cichutko tuptając,
mały Jeż Tuptuś, do sadu zmierzając.
Zagląda pod krzaczki, wdycha zapach mięty,
wita się z wróblami i bratkiem uśmiechniętym.
Do szklarni zagląda, tam ciepło, wszystko rośnie,
liście pomidorów kłaniają mu się radośnie.
Przy oczku przystaje, ryby pływają w wodzie,
a trzciny coś szepczą w zielonej urodzie.
Kury coś grzebią pod starym orzechem,
a on je mija z szerokim uśmiechem.
Tuptuś wędruje przez ogród jak z bajki,
gdzie ślimak gra koncert na liściu sałaty.
Choć świat taki duży, kroków ma bez liku,
on woli ciszę w spokojnym kąciku.
Więc wraca powoli, jak ma to w zwyczaju,
pod jabłoń się schować, w miękkim liściastym raju.
Bo nawet najmniejszy, co w sadzie się kryje,
ma swoje przygody i nimi żyje.